Słowa te usłyszałam w telewizyjnym programie…. o przebudowywaniu ogrodów niezwykłym ludziom…
Wypowiedział je kilkunastoletni chłopak, który był pewien, że oddając część nogi, pokonał nowotwór. Myślał, że wszystko już jest ok. Uderzył w dzwon zdrowia na oddziale onkologicznym… a po 2 tygodniach na niego powrócił z przerzutami…
Pewnie, gdy teraz piszę tego posta, jego już z nami nie ma… Hary, bo tak miał na imię, bardzo przypominał mi moją śp. szwagierkę Karolinę, która odeszła w wieku 16 lat, chorując na tego samego nowotwora – mięsaka kości. Tak jak Ona, Hary był pogodny, radosny, wspierał inne dzieciaki, zrobił listę rzeczy, które chciał jeszcze dokonać i cieszył się każdą sekundą, każdym spotkaniem, każdą chwilą.
Prawdziwa szkoła doceniania tego, co tu i teraz oraz niemarnowania czasu na to, co nieistotne!
Powiem / napiszę to znowu… życie mamy tylko jedno!!!
- Kochaj na maksa!
- Wybaczaj sobie i innym!
- Znajdź czas, by o siebie zadbać!
- Naucz się czegoś nowego, jeśli czujesz, że stoisz w miejscu!
- Zmień pracę, jeśli Ci nie odpowiada (lub przynajmniej podejmij kroki do zmiany)!
- Przestań narzekać i weź odpowiedzialność za to, co Ci przeszkadza!
- Itd.
Ale nie jutro, dzisiaj!!
Ściskam, Maria